Mount Everest i Mount Lhotse to dwa himalajskie olbrzymy, które są pierwszą i czwartą górą świata (odpowiednio 8848 i 8516 m n.p.m.). Mount Everest rozpalając wyobraźnię ludzką, od blisko 90 lat przyciąga kolejnych śmiałków próbujących wspiąć się na jej wierzchołek. Niektórych dopuszcza, niektórym daje przestrogę, a innym każe zapłacić cenę najwyższą. Era wypraw komercyjnych, rozpoczynając (w latach 90-tych XX wieku) czas wprowadzania na szczyty przez wyspecjalizowane agencje klientów płacących po prostu cenę za usługę, spowodowała pewną deprecjację tego wyczynu. Niemniej jest to wciąż wydarzenie, które dane było przeżyć jedynie nielicznym. Góra nadal potrafi strząsnąć z siebie natrętów jednym zdecydowanym ruchem, jak miało to miejsce w 2014 roku, gdy w obrywie seraka zginęło na lodospadzie Khumbu 16 nepalskich przewodników, czy w roku 2015 w kiedy trzęsienie ziemi i lawina, będąca jego wynikiem, zabiła 19 osób i raniła 65 w samej bazie everstowskiej. Wiosną 2015 roku miałem wątpliwą przyjemność znajdować się w bazie podczas pamiętnego trzęsienia ziemi... miałem też szczęście wyjść bez szwanku tak z trzęsienia ziemi, jak i niewyobrażalnej lawiny w chwilę po nim. Podmuch powstały po zrzuceniu przez okoliczny szczyt tysięcy ton lodu oszacowano na ok 400 km/h i to on był przyczyną spustoszeń i śmierci w bazie. Przez kolejne dwa dni zajmowaliśmy się poszukiwaniem najpierw rannych, a potem ciał, transportem ich do punktów medycznych i odprawianiem helikopterami w doliny. Po tak dramatycznych wydarzeniach, które były tylko skrawkiem tragedii, która dotknęła cały Nepal, rząd zdecydował się zamknąć góry wysokie i przerwać sezon wspinaczkowy w całym kraju. Mimo głosowania wewnątrzwyprawowego i decyzji o pozostaniu i kontynuowaniu wyprawy musieliśmy (co prawda jako ostatni) opuścić bazę pod Mount Everest i zabrać marzenia o spojrzeniu z dachu świata ze sobą do domów w rożne części globu. Wiem, że w roku 2016, gdy ja wspinałem się w Pakistanie na inny ośmiotysięcznik Gasherbrum I, moi koledzy z wyprawy everestowskiej spróbowali po raz kolejny i część odniosła sukces.
Jest rok 2017 i przyszedł czas na mnie. W ostatnim tygodniu marca wyruszam ponownie do Nepalu z zamiarem zrealizowania planu roku 2015. Posiadam pozwolenia na wspinanie się na obie góry masywu: Mt. Everest i Mt. Lhotse i planuję (oczywiście przy zachowaniu właściwych priorytetów) spróbować wspiąć się na obydwie. Dzięki ciężkiej pracy treningowej, sporemu już doświadczeniu i wsparciu mojego mecenasa w tej wyprawie, czyli mojej macierzystej firmiePWPW, liczę na sukces. Jak będzie?... Życie pokaże, a ja mogę zrobić jedynie wszystko co w mojej mocy, aby na sukces ten zapracować. Czeka mnie blisko 8 tygodni w górach, po których jeśli wrócę szczęśliwie, będę kilkanaście kilogramów lżejszy, słaby jak zawsze po powrocie i bogatszy o doświadczenia, które tak kocham w moich wyprawach: partnerstwa, ducha zespołowego i ciężkiej pracy dla osiągnięcia niebagatelnego i niełatwego zwycięstwa.
Po powrocie obiecuję pokaz slajdów, opowieści i relacje, a w trakcie bieżące informacje i zdjęcia, które będę przesyłał jak tylko warunki techniczne pozwolą.